Opis
nawet na moment do emocjonalnego szantażu? Odpowiedź można znaleźć w
znakomitym monodramie Ewy Błaszczyk "Rok magicznego myślenia" w warszawskim
Teatrze Studio.
Historia powstawania tego niewielkiego przedstawienia
jest tak znacząca, że aż godna przytoczenia. "Życie zmienia się szybko.
Życie zmienia się w jednej chwili. Siadasz do kolacji i życie, jakie znasz,
kończy się. Pozostaje kwestia żalu nad sobą" - zapisała amerykańska pisarka
Joan Didion we własnym pamiętniku, a potem w sztuce "Rok magicznego
myślenia" na nim opartej. Ewę Błaszczyk zainspirowało ostatnie z cytowanych
tu zdań - brzmiąca enigmatycznie, bo każąca wypełnić się sobą "kwestia żalu
nad sobą". Nie było jeszcze polskiego tłumaczenia utworu, więc dotarła do
oryginału. Potem skontaktowała się z autorką i reprezentującą jej interesy
nowojorską agencją. Jej macierzysty teatr - warszawski Teatr Studio -
uzyskał prawa do wystawienia tekstu, który dzisiaj jest już legendą.
Zawdzięcza to inscenizacji w londyńskim Royal National Theatre, uważanej za
jedną z najważniejszych w ostatnich latach. "Rok magicznego myślenia"
zagrała w nim Vanessa Redgrave. Jej rolę - do ostateczności skupioną,
krańcowo powściągliwą - zgodnie uznano za arcydzieło.
Ewa Błaszczyk - nie jest to żadną tajemnicą - znalazła w sztuce Didion
własną historię. Dlatego wieczór spektaklu jest zdarzeniem niecodziennym.
Teatr i życie zwykle chodzą własnymi drogami, z rzadka na krótką chwilę się
spotykając. Wielkie wrażenie robi asceza tego wieczoru na przecięciu teatru
i życia. Ewa Błaszczyk chce bowiem, żeby teatr był spotkaniem. Intymnym
zwierzeniem, wypowiadanym najczęściej półgłosem. Do tego wystarczy tylko
dwoje ludzi. Zero podpórek, brak możliwości wsparcia słów czymś innym poza
urwanym w powietrzu gestem, modulacją głosu, grymasem twarzy. Teatr
nieubłagany w swej prostocie.