Cool Kids Of Death- Klub Graffiti, Lublin
2008-10-16 14:20:53 | LublinSupportował koncert Plug&Play. Sczerze mówiąc zespół nie zrobił na mnie szczególnie dużego wrażenia. Porządnie zagrany set z kilkoma przebojowymi kompozycjami jednak w zupełności wystarczył, by ożywić lubelską publiczność, która stawiła się w Graffiti w niezłej frekwencji.
„Nazywamy się CKOD, przyjechaliśmy z Łodzi. Jak zwykle zresztą"- przywitał nas Ostrowski. I zaczęło się. I co tu dużo mówić- dostałem to , czego się spodziewałem. Punkowy pazur, skaczący po scenie wokalista wykrzykujący kolejne linijki tekstu, publiczność miotająca się w pogo. Jednak wejście do repertuaru koncertowego kawałków z „Afterparty" dało się odczuć. Niekiedy, jak w przypadku „Leżeć" czy „Mamo, mój komputer jest zepsuty" (zaskakująco dobry początek koncertu, o niebo lepiej niż na płycie) wychodziło to łodzianom na korzyść. Jednak czasami elektronika, bardzo ważna w najnowszych dokonaniach grupy, nie przebijała się przez gitary i ginęła w punkowym chaosie. Tak było w „Nagle zapomnieć wszystko" czy „Balu sobowtórów", który mimo to i tak zabrzmiał świetnie, przebojowo i z pazurem, wywołując chyba najbardziej żywiołową reakcję publiki. Nie zabrakło- na szczęście- również starych dobrych Kulek, które pojawiły się na scenie głównie dzięki kultowemu już utworowi „Generacja nic" czy „Piosenkom o miłości".
Nie obyło się niestety bez technicznych zgrzytów- nowy perkusista formacji chyba nadal czuł się lekko zdezorientowany i w trakcie bisów pomylił playlistę. A i Krzysiek Ostrowski kolejny raz udowodnił, że za publicznością jakoś szczególnie nie przepada. „Gówno prawda"- tak brzmiała odpowiedź na prośbę fanki o „Punk Rock Classic".
Jednak i tak ostatnio zespół wyraźnie spuścił z wulgarnego i buntowniczego tonu. Oglądając „Generację CKOD" i porównując ich koncerty sprzed paru lat do tego, co proponują nam teraz, zastanawiam się, czy „konfekcjonowany bunt" wreszcie nie stał się obowiązującym trendem w ich twórczości i na ich koncertach. Kiedyś chodziło się na ich koncerty w glanach, teraz chodzi się w trampkach. Ich koncerty stały się atrakcja raczej dla zbuntowanej młodzieży z lekko zmierzwionym włosem niż punków, którzy czasem bardziej niż słuchaniem muzyki są zainteresowani katowaniem się nawzajem.
Nie wiem, co lepsze. Ale i w tym wcieleniu dają radę.
Marcel Wandas